"Najcenniejszy podarunek"
Tom 1
Autor: Klaudia Bianek
Wydawnictwo: We need YA
Ilość stron: 317
Opis
Święta powinny być radosnym i beztroskim czasem. Ale czy będą takie dla Oliwii, której rodzina zupełnie się rozpada? Odkąd jej mama wyjechała do Anglii, wszystko całkowicie się zmieniło. Dwudziestoletnia Oliwia musi szybko wydorośleć i zaopiekować się chorującym ojcem i młodszą siostrą. Nic nie zapowiada, że tej zimy jej życie może odmienić się na lepsze... Do momentu gdy otrzymuje tajemniczy podarunek.
Kilka(naście) słów na wstępie
Jeśli nie wiecie kim jest Klaudia Bianek (a jest tego duże prawdopodobieństwo), to krótko przybliżę wam tę autorkę. Poprzedniej wiosny ukazała się jej pierwsza książka- "Jedyne takie miejsce", które zostało wydane, bo wygrało konkurs u wydawnictwa.
Niestety mnie osobiście pierwsza pozycja tej autorki totalnie zawiodła. Jednak dałam jej drugą szansę licząc, że ma już ona za sobą pewne doświadczenia, które będzie mogła wykorzystać podczas pisania kolejnej książki. I cóż mam powiedzieć, ta historia wymęczyła mnie jeszcze bardziej...
Opinia
"Najcenniejszy podarunek" jest książką z gatunku literatury obyczajowej oraz romansu. Cała fabuła dzieje się w okresie przed i po świątecznym, więc oczekiwałam, że klimat zbliżającego się święta Bożego Narodzenia, udzieli mi się i miło spędzę czas podczas czytania, zajadając się pierniczkami. Niestety takiego klimatu nie doświadczyłam w ogóle i jedynie zostałam mocno zirytowana przez głupiutką i schematyczną historię. Pragnę jeszcze zaznaczyć, że książki z wieloma schematami również mogą być ciekawe i intrygujące. Wystarczy odpowiednie rozpisanie fabuły, wykreowanie bohaterów, z którymi łatwo jest się utożsamić lub ukazanie w historii cząstki siebie. Ale Klaudii Bianek to nie wyszło.
Pierwsze rzecz, która już na samym wstępie zaczęła mnie irytować, to główna bohaterka- Oliwia, a także ciągłe jej wspominanie o matce, która zepsuła reszcie rodzinie święta ( i całe życie). Gdyby co stronę nie było to wypominane i rozciągane, ten wątek mógłby przekonać mnie do siebie. Jednak ja byłam kompletnie na nie, bo ileż można mówić w kółko o jednym i tym samym? Dodatkowo na początkowych stronach Oliwia zaczyna drążyć pewne historie, ale żadnej z nich nie kończy, bo rozprasza się i przechodzi do opowiadania o kolejnej rzeczy. Będąc już na starcie, zirytowana wykreowaniem głównej bohaterki wiedziałam, że nie ma szans, abym jeszcze ją polubiła.
Dalej zostając przy temacie Oliwii i strasznie słabego wykreowania jej postaci, chciałabym dodać to, jak często zachowuje się ona niczym małe dziecko. Wiele razy powtarza, że musiała wcześniej dorosnąć i przejąć wszystkie obowiązki domowe (ojciec został alkoholikiem po odejściu żony, a jej siostra nie chce jej pomagać, bo przeżywa właśnie "bunt", jednak do tych scen przejdziemy później), a według mnie zachowywała się wręcz karygodnie. Jej siostra odzywa się do niej opryskliwie- ona zaczyna na nią krzyczeć i zachowywać się gorzej od siostry; unika pewnego chłopaka i ma o nim okropne zdanie, chociaż od pary lat nie mieli żadnego kontaktu ze sobą i ona tak naprawdę nie ma pojęcia, jaki jest obecnie; przez przypadek wpadła w ramiona tego chłopaka i od razu ma szkliste oczy i zaczyna płakać (ta scena rozwaliła mnie najbardziej), bo co, złapał ją? Uratował przed upadkiem 😔? Eh...
(Jakby coś, to dalej jesteśmy na początku tej książki) Wydaje mi się, że możemy teraz przejść do wątku z ojcem alkoholikiem i jakże buntowniczej siostry. Problemy alkoholowe są w książkach przedstawiane bardzo często. Jednym wychodzi to lepiej- potrafią ukazać cały problem od środka oraz przedstawić historię dążenia do zmiany bohatera bądź jego upadku, ale są też tacy, którzy wciskają ten motyw do fabuły na siłę, niby skupiając się na nim, a tak naprawdę nie potrafiąc dobrze go opisać. Klaudia Bianek potraktowała ten temat z- dla mnie- dziwnego punktu. Z jednej strony ten wątek rozwija się przez całą książkę. Autorka chciała pokazać, jak wielkim problemem jest alkoholizm i że nie można się wstydzić osoby chorej. Tylko ten wątek wypada bardzo słabo na tle innych książek podejmujących taki temat. Jeżeli bohater dąży już do zmiany na dobre, to niech nie zostaje to ukazane na paru stronach, z których i tak nie dowiadujemy się praktycznie niczego, oprócz uczucia szczęścia, które towarzyszy pozostałym bohaterom.
Już o wiele krócej chciałabym opowiedzieć o siostrze Oliwii, która mogłaby być główną bohaterką tej książki i wyszłoby to na dobre. Dziewczyna ma 15 lat i przechodzi okres buntu. Więcej dowiadujemy się o tym od Oliwii, niż doświadczamy scen, w których moglibyśmy to zobaczyć. Nastolatka jest jedyną postacią w tej książce, która wzbudziła moją sympatię i bardzo żałuję, że została ona pominięta. Jej problemy zainteresowały mnie bardziej, niż cokolwiek innego w tej historii.
Przyszedł wreszcie czas na opowiedzenie i podsumowanie głównego wątku. Jest nim znajomość, przyjaźń, a najbardziej miłość, pomiędzy Oliwią i Oskarem- chłopakiem z sąsiedztwa. Mają oni swoją historię, która na pierwszy rzut oka mogłaby być interesująca, jednak również ten wątek został zepsuty. Główna bohaterka dosłownie cały czas powtarza, jak bardzo nienawidzi Oskara. Ten natomiast pragnie po latach, aby zaczęli ze sobą rozmawiać. Najsilniejszym argumentem przeciwko ich znajomości jaki udało mi się znaleźć w książce to ten, gdy Oliwia mówi, że Oskar przyjaźni się z jej siostrą. Ręce mi opadły przy tym fragmencie. Naprawdę? Czy autorka nie potrafiła wymyślić nic lepszego? Ale okej, musiałam pogodzić się z dziwnymi myślami bohaterki i przejść dalej. I wiecie co? Jakieś kilkanaście stron później Oliwia stwierdza, że zrobi na złość Oskarowi i umówi się z innym, chociaż również cały czas powtarza, że nie ma czasu na związek. Po tym fragmencie musiała odłożyć książkę i zastanowić się, czy chcę czytać ją dalej. Powróciłam jednak do tej historii licząc na zmianę zachowania bohaterki. O jakaż ja byłam głupia... Im dalej w las, tym gorzej. Mówiąc w skrócie- Oliwia ciągle wypiera się miłości Oskara, udaje, że go nie kocha i jest o niego zazdrosna. Nic więcej na około 150 stronach się nie dzieje.
I tak po całej tej męczarni dochodzimy do zakończenia, które... zapowiada kolejny tom 😔. Jest ono jeszcze bardziej oklepane, niż cała historia, ponieważ można dokładnie przewidzieć całą fabułę następnego tomu. Nie mam zamiaru sięgać po kontynuację i odpuszczam sobie kolejne pozycje tej autorki. Sprawdziłam jej dwie książki i tylko się wynudziłam, więc po co mam marnować na nie więcej czasu.
Dalej zostając przy temacie Oliwii i strasznie słabego wykreowania jej postaci, chciałabym dodać to, jak często zachowuje się ona niczym małe dziecko. Wiele razy powtarza, że musiała wcześniej dorosnąć i przejąć wszystkie obowiązki domowe (ojciec został alkoholikiem po odejściu żony, a jej siostra nie chce jej pomagać, bo przeżywa właśnie "bunt", jednak do tych scen przejdziemy później), a według mnie zachowywała się wręcz karygodnie. Jej siostra odzywa się do niej opryskliwie- ona zaczyna na nią krzyczeć i zachowywać się gorzej od siostry; unika pewnego chłopaka i ma o nim okropne zdanie, chociaż od pary lat nie mieli żadnego kontaktu ze sobą i ona tak naprawdę nie ma pojęcia, jaki jest obecnie; przez przypadek wpadła w ramiona tego chłopaka i od razu ma szkliste oczy i zaczyna płakać (ta scena rozwaliła mnie najbardziej), bo co, złapał ją? Uratował przed upadkiem 😔? Eh...
(Jakby coś, to dalej jesteśmy na początku tej książki) Wydaje mi się, że możemy teraz przejść do wątku z ojcem alkoholikiem i jakże buntowniczej siostry. Problemy alkoholowe są w książkach przedstawiane bardzo często. Jednym wychodzi to lepiej- potrafią ukazać cały problem od środka oraz przedstawić historię dążenia do zmiany bohatera bądź jego upadku, ale są też tacy, którzy wciskają ten motyw do fabuły na siłę, niby skupiając się na nim, a tak naprawdę nie potrafiąc dobrze go opisać. Klaudia Bianek potraktowała ten temat z- dla mnie- dziwnego punktu. Z jednej strony ten wątek rozwija się przez całą książkę. Autorka chciała pokazać, jak wielkim problemem jest alkoholizm i że nie można się wstydzić osoby chorej. Tylko ten wątek wypada bardzo słabo na tle innych książek podejmujących taki temat. Jeżeli bohater dąży już do zmiany na dobre, to niech nie zostaje to ukazane na paru stronach, z których i tak nie dowiadujemy się praktycznie niczego, oprócz uczucia szczęścia, które towarzyszy pozostałym bohaterom.
Już o wiele krócej chciałabym opowiedzieć o siostrze Oliwii, która mogłaby być główną bohaterką tej książki i wyszłoby to na dobre. Dziewczyna ma 15 lat i przechodzi okres buntu. Więcej dowiadujemy się o tym od Oliwii, niż doświadczamy scen, w których moglibyśmy to zobaczyć. Nastolatka jest jedyną postacią w tej książce, która wzbudziła moją sympatię i bardzo żałuję, że została ona pominięta. Jej problemy zainteresowały mnie bardziej, niż cokolwiek innego w tej historii.
Przyszedł wreszcie czas na opowiedzenie i podsumowanie głównego wątku. Jest nim znajomość, przyjaźń, a najbardziej miłość, pomiędzy Oliwią i Oskarem- chłopakiem z sąsiedztwa. Mają oni swoją historię, która na pierwszy rzut oka mogłaby być interesująca, jednak również ten wątek został zepsuty. Główna bohaterka dosłownie cały czas powtarza, jak bardzo nienawidzi Oskara. Ten natomiast pragnie po latach, aby zaczęli ze sobą rozmawiać. Najsilniejszym argumentem przeciwko ich znajomości jaki udało mi się znaleźć w książce to ten, gdy Oliwia mówi, że Oskar przyjaźni się z jej siostrą. Ręce mi opadły przy tym fragmencie. Naprawdę? Czy autorka nie potrafiła wymyślić nic lepszego? Ale okej, musiałam pogodzić się z dziwnymi myślami bohaterki i przejść dalej. I wiecie co? Jakieś kilkanaście stron później Oliwia stwierdza, że zrobi na złość Oskarowi i umówi się z innym, chociaż również cały czas powtarza, że nie ma czasu na związek. Po tym fragmencie musiała odłożyć książkę i zastanowić się, czy chcę czytać ją dalej. Powróciłam jednak do tej historii licząc na zmianę zachowania bohaterki. O jakaż ja byłam głupia... Im dalej w las, tym gorzej. Mówiąc w skrócie- Oliwia ciągle wypiera się miłości Oskara, udaje, że go nie kocha i jest o niego zazdrosna. Nic więcej na około 150 stronach się nie dzieje.
I tak po całej tej męczarni dochodzimy do zakończenia, które... zapowiada kolejny tom 😔. Jest ono jeszcze bardziej oklepane, niż cała historia, ponieważ można dokładnie przewidzieć całą fabułę następnego tomu. Nie mam zamiaru sięgać po kontynuację i odpuszczam sobie kolejne pozycje tej autorki. Sprawdziłam jej dwie książki i tylko się wynudziłam, więc po co mam marnować na nie więcej czasu.
Podsumowanie
"Najcenniejszy podarunek" strasznie mnie rozczarował. Jeżeli jesteś fanem twórczości Klaudii Bianek, to jest szansa, że ta książka przypadnie ci do gustu. Jednak pozostałym czytelnikom nie będę polecać tej historii. Zamiast odprężenia się przy lekturze, możecie ją skończyć z jeszcze gorszym humorem.
Należę do tych osób, którym podobała się książka. Jedynie za zakończenie mogłabym pogrozić palcem autorce.
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię nad lekturą tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńJa już po okładce i tytule widzę, że to nie dla mnie książka, a opis tylko to potwierdza ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza książka Klaudii bardzo mi sie podobała, tę również mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńMi obie się podobały, w umiarkowanym stopniu, bo faktycznie autorka kopiuje oklepane schematy... Jednak jak przeczytałam Twoją opinię stwierdzam, że masz całkowitą rację :D
OdpowiedzUsuńMi akurat książka się podobała i jestem ciekawa drugiej książki autorki :) Chociaż po przeczytaniu recenzji, mogę się zgodzić z niektórymi zarzutami, chociaż mnie one aż tak bardzo nie raziły :D
OdpowiedzUsuńRaczej nie ciągnie mnie w żaden sposób do tej historii...
OdpowiedzUsuńMiałam tę książkę w planach, lecz jest już po świętach i nie wiem czy nadal chcę ją czytać.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu twojej recenzji wiem już, że nie sięgnę ani po tę książkę, ani po żadną inną tej autorki :(
OdpowiedzUsuń